
Wtóre Księgi Samuelowe
1Porozumiawszy Joab syn Sarwie, iż król był lepszego serca ku Absalomowi, 2Posłał do Tekuj i wziął stamtąd niewiastę mądrą i mówił do niej: Proszę cię uczyń się, jako byś była w żałobie, a oblecz się w szaty żałobne, nie pomazuj się olejem, ale bądź jako niewiasta, która chodzi w żałobie przez długi czas po umarłym. 3A tak wnidziesz do króla, a będziesz tak mówiła ku niemu. A Joab nauczył ją, co miała mówić. 4Tedy ona niewiasta z Tekuj, upadszy na oblicze swe, a kłaniając się, mówiła ku królowi prosząc, aby ją ratował. 5Której rzekł król: Coć się dzieje? A ona odpowiedziała: Zaiste jestem wdową, abowiem umarł mi mąż mój. 6Miałam też ja, służebnica twoja, dwa syny, którzy gdy się na polu zwadzili, nie był kto by je rozwadzić miał i ranił jeden drugiego i zabił go. 7Otóż wszytek dom powstał przeciwko mnie, służebnicy twojej, mówiąc: Wydaj nam morderza, co zabił brata swego, abychmy go też zabili. A przeto, iż on zamordował brata swego, straciem go, aby nie dziedziczył i chcą zgasić tę iskrę, która pozostała, aby imię męża mego i potomstwo jego nie zostało na ziemi. 8Tedy rzekł król do niewiasty: Idź do domu twego, a ja skażę za tobą. 9Ale ona niewiasta z Tekuj odpowiedziała królowi: Królu mój panie, niechaj ta złość przyjdzie na mię i na dom ojca mego, a król i z stolicą swoją niechaj tego winien nie będzie. 10Nad to rzekł król: Przywiedź mi tego, kto by śmiał przeciwko tobie mówić, a nie tknie się ciebie więcej. 11Tedy ona rzekła: Proszę królu, rozpomni na Pana, Boga twego, niechaj nie powstawa tak wiele tych bliskich, którzy by się mścili krwie chcąc zabić syna mego. A on jej odpowiedział: Jako żyw jest Pan Bóg, że nie upadnie na ziemię namniejszy włos syna twego. 12A tak rzekła niewiasta: Proszę służebnica twoja, abych mogła nieco przemówić ku królowi, panu mojemu. A on rzekł: Mów. 13Rzekła tedy niewiasta: Przeczżeś tak równie myślił przeciw ludowi Bożemu? Abowiem to król mówi, jakoby niemądry, nie chcąc do siebie wezwać wygnańca swego. 14Gdyż wszyscy mrzemy, a jestechmy jako wody, które giną w ziemię, a nie mogą być zebrane. A Bóg nie brakuje osobami, ale o tym pewnie myśli, aby tego od siebie nie odpędził, który odrzucon jest. 15Ale tak teraz przyszłam, abych tak mówiła ku królowi, panu mojemu, abowiem mię ludzie postraszyli, alem ja rzekła, służebnica twoja: Będę teraz mówiła ku królowi, a snadź co uczyni na słowa służebnicy swojej. 16Abowiem usłyszawszy to król, wybawi służebnicę swą z rąk tego, który mię stracić chce społem z synem mem, z dziedzictwa Bożego. 17A przetoż rzekła służebnica twoja: Proszę królu, mój panie, abyś mi powiedział co ku pociesze, abowiem król, pan mój, jest jako anioł Boży, rozeznawając złe i dobre, a Pan, Bóg twój, niechaj będzie z tobą. 18I odpowiedział król niewieście: Proszę nie taj przede mną tego, o co cię pytam. A ona rzekła: Proszę racz mówić królu, mój panie. 19Tedy on rzekł: Izali ty tego wszytkiego nie czynisz z naprawy Joabowej? Która mu odpowiedziała: Jakoś ty jest żyw królu, mój panie, iżeć się mnie nie godzi uchylać ani w prawo ani na lewo od tego, co ty do mnie mówisz, pan mój, abowiem Joab, sługa twój, tenci mi to rozkazał i wszytkiego mię nauczył, co bych miała z tobą mówić, służebnica twoja. 20Sam-ci Joab, służebnik twój, sprawił to, abych tak pod tą pokrywką uczyniła rzecz do ciebie. Ale ty, pan mój, jesteś tak mądry, jako anioł Boży, wiedząc wszytko co się dzieje na ziemi. 21A tak rzekł król do Joaba: Otoć już dozwalam! Idźże, a przywiedź młodzieńca Absaloma. 22Tedy Joab padł na oblicze swe na ziemię, kłaniając się i dziękując królowi, a mówiąc: Dziś królu, panie mój, znam to, iżem znalazł łaskę przed oczyma twemi, abowiem król uczynił dosyć prośbie służebnika swego. 23A przetoż Joab wstawszy, szedł do Gessur, a przywiódł Absaloma do Jeruzalem. 24Tedy król rzekł: Niechaj idzie do domu swego nie widząc oblicza mego. I także Absalom szedł do domu swego, nie widząc obliczności królewskiej. 25A nie było żadnego człowieka we wszytkim Izraelu tak cudnego, jako Absalom, którego tak barzo chwalono, że od pięty nożnej aż do wierzchu głowy żadnej zmazy na nim nie było. 26A gdy dał strzyc głowę swą, bo ją zwykł na każdy rok strzyc, iż mu z nią ciężko było, tedy ony włosy jego ważyły dwieście syklów wagi królewskiej. 27Miał tedy Absalom trzech synów i córkę jednę imieniem Tamar, która niewiasta była piękna na wejzreniu. 28I mieszkał Absalom w Jeruzalem dwie lecie nie widząc obliczności królewskiej. 29A tak Absalom posłał do Joaba, chcąc go posłać do króla, ale on nie chciał przyjdź do niego. Posłał po tym powtóre, lecz on idź nie chciał. 30I rzekł do służebników swoich: Oto rola Joabowa jest podle mojej i tamże ma swoje jęczmiony. Idźcie, a popalcie je. A tak słudzy Absalomowi popalili zboże ono. 31Zatym Joab przyszedł w dom do Absaloma mówiąc mu: Przecz służebnicy twoi popalili zboże moje? 32Na to Absalom odpowiedział Joabowi: Otom po cię słał, abyś tu przyszedł chcąc się posłać ku królowi, abyś go spytał dlaczegom ja tu przyszedł z Gessur? Azaż mi tam nie lepiej było jeszcze mieszkać? A tak teraz niechaj oglądam obliczność królewską, wszak jeslim winien, niechaj mię każe zabić. 33Tedy Joab szedł do króla a oznajmił mu to. A on przyzwał ku sobie Absaloma i przyszedł do króla kłaniając się mu, aż do samej ziemie. I pocałował król Absaloma.