Biblia Brzeska
Księga Sędziów 9:37

Księgi Sędziów
Tedy szedł Abimelech, syn Jerobaalów, do Sychem ku bratom matki swej, a mówił do nich i do wszytkiego narodu domu ojca matki swej tymi słowy.
Proszę mówcie Sychimietom gdzieby słyszeli wszyscy: Cóż jest lepszego czyli aby wam siedmdziesiąt mężów panowało wszyscy synowie Jerobaalowi, czyli iżby nad wami panował mąż jeden? A wy też wżdy na to pamiętajcie, żem jest kość wasza i ciało wasze.
Tedy bracia matki jego wszytki ty słowa powiedzieli o nim, gdzie wszyscy Sychemitowie słyszeli i przykłoniło się serce ich ku Abimelechowi powiedając: Że ten jest brat nasz.
I dali mu siedmdziesiąt śrebrników z domu Baalberyt, za które sobie Abimelech naprzyjmował ludzi zgołociałych i tułaczów, którzy szli z nim.
I przyszedł do domu ojca swego, do Efra, a pomordował bracią swą, syny Jerobaalowe, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu tylkoż Joatam, syn Jerobaalów namniejszy, został, iż się był skrył.
I zebrali się wszyscy Sychemitowie i wszytek dom Mello, a szedszy obrali Abimelecha królem, na polu kędy stał słup u Sychem.
Tedy to powiedziano Joatamowi, który szedszy stanął na wierzchu góry Garyzym, a wołał wielkim głosem do nich: Słuchajcie mię Sychimitowie, aby was też Bóg słyszał.
Którym odpowiedziała oliwa: Izali ja opuszczę tłustość moję, gdyż przez mię bywa cześć i Bogu i ludziom? Izali pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
Którym odpowiedziała figa: Izali ja opuściwszy słodkość moję i owoc mój wyborny pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
Tedy im odpowiedziała macica winna: Izali ja opuszczę moszcz mój, który uwesela Boga i ludzi, a pójdę, abym zwierzchność miała nad ine drzewa?
Tedy odpowiedziało ciernię drzewom: Jesliże już prawdziwie chcecie wy mnie pomazać za króla nad sobą, pódźcież a ufajcie w cieniu moim, a jesliż nie chcecie, tedy wynidzie ogień z ciernia a popali cedry libańskie.
A tak teraz jesliżeście prawdziwie a szczyrze uczynili, gdyście sobie królem obrali Abimelecha, a jesliżeście się dobrze obchodzili z Jerobaalem i z domem jego, a jesliście mu odpłacili zasługę jego.
Aleście wy dziś powstali przeciw domowi ojca mojego, a pomordowaliście syny jego, siedmdziesiąt mężów na jednym kamieniu i obraliście królem Abimelecha, syna służebnice jego, nad mężami Sychem, iż jest bratem waszym.
Jesliżeście to dziś prawdziwie a szczyrze uczynili nad Jerobaalem i nad domem jego, kochajcie się w Abimelechu, a on się też niechaj w was kocha.
A jesliż nie tak, niechajże wynidzie ogień z Abimelecha a popali Sychemity i dom Mello. Niechaj że też wynidzie ogień od Sychimitów i z domu Mello, a spali Abimelecha.
Aby przyszła pomsta na Abimelecha, brata ich, za krzywdę i za krew siedmdziesiąt synów Jerobaalowych, które on zamordował i na Sychimity, którzy mu dali posiłek, aby pomordował bracią swą.
I zasadzili nań Sychimitowie na wierzchu gór, a łupili każdego, który jedno szedł tam tą drogą, co potym opowiedziano Abimelechowi.
Nad to przyszedł Gaal, syn Obedów, i bracia jego, a przyszli do Sychem, któremu dufali Sychimitowie.
Stamtąd wyszedszy na pola zbierali winnice swoje i tłoczyli weselący się, a szedszy do domu boga swego jedli i pili, a złorzeczyli Abimelecha.
Tedy rzekł Gaal, syn Obedów: Cóż jest Abimelech? A co jest zacz Sychem, żebyśmy mu służyli? Azaż nie jest syn Jerobaalów, a przełożony od niego Zebul? Radszej służcie ludziom Hemora, ojca Sychem, bo dlaczegoż jemu służyć mamy?
I któż poda lud ten w ręce moje a stracę Abimelecha. Tedy rzekł do Abimelecha: Zbierz co możesz nawięcej wojska swego a wynidź.
I wyprawił posły do Abimelecha potajemnie mówiąc: Oto Gaal, syn Obedów, i bracia jego przyszli do Sychem, a buntują się w mieście przeciwko tobie.
A rano, gdy słońce wznidzie, wstawszy wtargniesz do miasta, a gdy lud i z nim wynidzie przeciw tobie, uczynisz z nim co możesz.
Tedy wstawszy Abimelech w nocy i wszytek lud, który z nim był, zasadzili się przeciwko Sychem cztermi hufy.
A wyszedszy Gaal, syn Obedów, stanął w samej bramie miasta. Ruszył się tedy Abimelech i lud, który z nim był, z usadki.
A tak widząc Gaal lud rzekł do Zebula: Oto lud idzie z wierzchu gór. Któremu odpowiedział Zebul: Cień gór widzisz miasto ludzi.
Rzekł tedy do niego Zebul: Kędyż są teraz ony słowa, któreś mówił: Cóż jest Abimelech, abyśmy mu służyć mieli? Izali to nie ten lud, któryś wzgardził? Idźże już teraz proszę cię a walcz przeciw niemu.
Tedy on wziąwszy lud, rozdzielił ji na trzy hufce, a postawił ji na usadzce w polu i widząc ludzi wychodzące z miasta, wyrwał się na nie i pobił je.
Sam też Abimelech i hufy, które z nim były, szturmowali i stanęli u samej brany miasta, a ine dwa hufy uderzyły na wszytki, którzy byli w polu i pobili je.
K temu Abimelech dobywał miasta przez on wszytek dzień i wziął je, a lud który w nim był pomordował i miasto zborzył i solą potrząsł.
Tedy Abimelech wszedszy na górę Salmon ze wszytkim ludem, który z nim był, wziął siekiery i okrzesał gałęzie z drzewa, które wziąwszy a włożywszy na ramiona swoje, rzekł do ludu, który z nim był. To co widzicie, iżem ja uczynił, czyńcie i wy rychło.
A tak z onego wszytkiego ludu każdy uciąwszy gałąź swą szedł za Abimelechem, a składli je około twierdze i zapaliwszy je, spalili ogniem twierdzą. Tamże zginęli z ludzi wieże Sychem, wszytkich mężów i niewiast około tysiąca.
Ale wieża była mocna w pośrzodku miasta, na którą uciekli wszyscy mężowie i niewiasty z mieszczan, a zamknąwszy ją o sobie, weszli na dach wieże.
Tedy przyszedł Abimelech aż do samej wieże i dobywał jej, a stanąwszy u samych drzwi, chciał ją spalić.
Ale niewiasta niektóra zarzuciła sztukę kamienia od żarn na głowę Abimelechowę i strąciła mu czaszkę.
Który natychmiast zawoławszy pacholęcia, co nosił broń jego, rzekł k niemu: Dobądź miecza twego a zabij mię, by snadź o mnie nie rzeczono: Niewiasta go zabiła. A tak go przebodło pacholę jego i umarł.
A tak oddał Bóg onę złość Abimelechowi, którą uczynił nad ojcem swoim, gdy zabił siedmdziesiąt braciej swej.
Przytym też wszytkę złość mężów Sychem obrócił Bóg na głowę ich, a wypełniło się nad nimi przeklęctwo Joatama, syna Jerobaalowego.