Biblia Jakuba Wujka
Księga Rut 2:3
I rzekła Rut Moabitka do świekry swej: Jeśli każesz, pójdę na pole a będę zbierać kłosy, które by uszły ręku żeńców, gdziekolwiek gospodarza na się łaskawego najdę łaskę. Której ona odpowiedziała: Idź, córko moja.
Szła tedy i zbierała kłosy za żeńcami. I trafiło się, że ono pole miało pana imieniem Booz, który był z rodu Elimelech.
A oto sam przychodził z Betlejem i rzekł do żeńców: PAN z wami. Którzy mu odpowiedzieli: Niech ci błogosławi PAN.
i prosiła, aby zbierała kłosy pozostałe idąc w tropy żeńców, a od poranku aż dotąd stoi na polu i ani na małą chwilę wróciła się do domu.
I rzekł Booz do Rut: Słuchaj, córko, nie chodź na insze pole na zbieranie ani odchodź z tego miejsca, ale się przyłącz do dziewek moich,
a gdzie żąć będą, idź pozad. Bom ja przykazał parobkom moim, abyć żaden przykry nie był, i owszem, jeśli upragniesz, idź do łagwie a pij wody, z których piją i parobcy.
Która upadszy na oblicze swe i pokłoniwszy się do ziemie, rzekła do niego: Skądże to mnie, żem nalazła łaskę w oczu twoich i raczysz mię znać, niewiastę cudzoziemkę?
Której on odpowiedział: Powiedziano mi wszytko, coś uczyniła świekrze twej po śmierci męża twego a żeś opuściła rodzice twoje i ziemię, w którejeś się rodziła, i przyszłaś do ludu, któregoś przedtym nie znała.
Niechżeć PAN odda za uczynek twój i zupełną zapłatę weźmi od PANA Boga Izraelowego, do któregoś przyszła i pod któregoś skrzydła się uciekła.
Która zaś rzekła: Nalazłam łaskę w oczu twych, panie mój, któryś mię pocieszył a mówiłeś do serca służebnice twej, która nie jestem podobna jednej z służebnic twoich.
I rzekł do niej Booz: Gdy godzina jedzenia będzie, przydź tu a jedz chleb i omaczaj skibkę twoję w occie. A tak siadła przy boku żeńców i nagromadziła sobie prażma, i jadła, i najadła się, a ostatek wzięła.
A stamtąd wstała, żeby kłosy wedle obyczaju zbierała. I przykazał Booz parobkom swoim, mówiąc: By też i żąć z wami chciała, nie brońcie jej,
i z waszych też snopów umyślnie rzucajcie, i zostać dopuszczajcie, aby bez wstydu zbierała, a zbierającej żaden nie łaj.
A tak zbierała na polu aż do wieczora, a co nazbierała laską wybiwszy i wymłóciwszy, nalazła jęczmienia jakoby miarę efy, to jest trzy wiertle.
Które niosąc, wróciła się do miasta i okazała świekrze swojej, i nadto wyjęła, i dała jej z ostatków pokarmu swego, którego się była najadła.
I rzekła jej świekra: Gdzieś dzisia zbierała a gdzieś robiła? Niech będzie błogosławion, który się nad tobą smiłował. I powiedziała jej, u kogo robiła, i imię powiedziała męża, że go zwano Booz.
Której odpowiedziała Noemi: Niech będzie błogosławiony od PANA, ponieważ tęż łaskę, którą pokazował żywym, zachował i umarłym. I zasię rzekła: Krewny nasz jest człowiek.
A Rut: To mi też, pry, rozkazał, żebym się tak długo przyłączyła do żeńców jego, aż wszystko zboże pożną.
Której rzekła świekra: Lepiej ci, miła córko, żebyś z dziewkami jego wychodziła na żniwo, abyć się kto na cudzym polu nie sprzeciwił.
A tak przyłączyła się do dziewek Booz. I tak długo z nimi żęła, aż jęczmień i pszenicę do gumien schowano.