Biblia Brzeska
Księga Rut 2:1

Księgi Ruty
Noemi miała powinowatego po mężu swym, człowieka mężnego z domu Elimelechowego, którego zwano Booz.
I rzekła Ruta Moabitka do Noemi: Proszę, niechaj pójdę na pole, a niechaj zbieram kłosy u tego, który by mi z łaską dopuścił. A ona jej rzekła: Idź miła córko.
A tak ona odszedszy zbierała kłosy po polu za żeńcami i przyszła z trefunku na pole Boozowe, który był z domu Elimelechowego.
A oto na ten czas przyszedł tam pan z Betlehem i rzekł do żeńców: Pan z wami niechaj będzie, a oni mu odpowiedzieli: Niechajżeć Pan błogosławi.
I odpowiedział mu sługa, on który u żeńców stał: Ta dzieweczka jest Moabitka, która przyszła z Noemi z ziemie moabskiej.
A prosiła nas, aby tu sobie zbierając kłosy nawiązała z kilka snopków za żeńcami, otóż tu jest aż do tego czasu jakoż od poranku przyszła, a barzo mało doma siedzi.
A tak Booz rzekł do Ruty: Słuchaj miła córko, nie chodź że zbierać kłosów na insze pole, ale tu zostań z dziewkami mojemi.
Bądź pilna pola tego, na którem żną, a chodź za nimi, bociem już roskazał służebnikom swoim, iżby się ciebie żaden nie tknął. Jeśliż upragniesz, idź do naczynia a pij z tego, z kąd czerpią i służebnicy moi.
Tedy ona upadszy na oblicze swe, a ukłoniwszy się aż do ziemie tak mówiła: Z kądżem znalazła tę łaskę u ciebie, iż mię znasz, gdyżem jest cudzoziemka?
Na to jej odpowiedział Booz: Opowiedziano mi, coś uczyniła świekrze swej po śmierci męża twego, a jakoś opuściwszy ojca i matkę twą i ziemię, w którejeś się narodziła, przyszłaś tu do ludu przed tym tobie nieznajomego.
Niechajżeć odda Pan pracą twą, a Pan, Bóg izraelski, niechaj będzie doskonałą zapłatą twoją, gdyżeś się ty uciekła pod obronę skrzydeł jego.
Tedy ona rzekła: Mój panie, niechajże tę łaskę uznam po tobie, gdyżeś mię pocieszył, a mówiłeś łaskawie do służebnice twojej, chociażem ja nie jest jako jedna z służebnic twoich.
Ku której rzekł Booz: Gdy będzie czas jedzenia, przyjdźże tu, a jedz chleb omoczywszy sztukę swą w occie. Także ona siadła przy żeńcoch i podał jej ciasta, którego się najadła aż jej i zostało.
Wstała potym ku zbieraniu, a Booz roskazał służebnikom mówiąc: Niechaj i między samemi snopki zbiera, a nie brońcie jej tego.
A tak na onym polu zbierała aż ku wieczorowi i nazbierawszy namłóciła z onego, jakoby efa jęczmienia.
Tedy to niosąc z sobą, szła do miasta, a oglądała świekra jej ono, co nazbierała, tedy jeszcze wyjąwszy to, czego była sama nie dojadła, oddała jej.
Ku której rzekła świekra jej: Kędyżeś to dziś zbierała, a gdzieżeś robiła? Niechaj ten, który na cię był tak baczny błogosławionem będzie. Tedy ona oznajmiła świekrze swej, co się z nią działo tak powiedając: Booz jest imię mężowi temu, com robiła u niego.
Potym rzekła Noemi ku niewiastce swej: Niechajżeć będzie błogosławionem od Pana, który nie zawściągnął miłosierdzia swego od żywych i umarłych. Nad to jeszcze rzekła Noemi: Ten mąż jestci nasz powinowaty, a jest krewnem naszym.
I rzekła Rut Moabitka: Nadto jeszcze mówił mi on mąż: Bądźże tu już przy służebnikach moich aż do końca żniwa wszytkiego.
A tak rzekła Noemi do Rut, niewiastki swej: Dobrze miła córko, iż będziesz chodziła z służebnicami jego, by cię kto iny nie hamował na polu swoim.
A przetoż się ona przyłączyła do służebnic Boozowych dla zbierania, aż się dokończyło żniwo jęczmienia i pszenice, potym się wróciła do świekry swojej.