Tytuł oryginalny
Wtóre księgi królewskie które łacinnicy pospolicie czwartymi nazywają
Wtóre księgi królewskie które łacinnicy pospolicie czwartymi nazywają
1Tedy rzekł Elizeusz: Słuchajcie słowa Pańskiego, który tak mówi: Jutro o tym czasie miara mąki będzie przedawana za sykl, a dwie mierze jęczmienia też za jeden sykl w branie Samarjej. 2Na to książę, który króla trzymał pod rękę, odpowiedziało mężowi Bożemu: By też Pan podziałał okna w niebie, izali by to być mogło. Ale mu on powiedział: Ujzrysz to jutroż na oko, ale tego jeść nie będziesz. 3Tedy czterzej mężów trędowatych stojąc w branie mówili jeden ku drugiemu: Przeczże tu mieszkając, pomrzeć mamy? 4Jeślić chcemy idź do miasta, tedyć tam od głodu pomrzemy, a jeśliż też tu zostaniemy, przedsię pomrzeć musiemy. A przetoż radszej się ucieczmy do obozu syryjskiego, a jeśliż nas będą chcieli żywo zostawić, dobrze, jeśli nam też zdrowie wezmą, tedy pomrzemy. 5A tak, gdy się rozedniewać poczęło, szli do wojska syryjskiego. A gdy naprzód na koniec obozu przychodzili, nie znaleźli tam nikogo. 6Abowiem był Pan tak uczynił, iż w obozie swym Syrjanie usłyszeli wielki tęten wozów, koni i wojska wielkiego, a rzekli jeden ku drugiemu: Oto król izraelski najął za pieniądze króle hetejskie i egiptskie, aby ciągnęli przeciwko nam. 7A tak raniuczko wstawszy, uciekli odbieżawszy namiotów, koni i osłów swych w obozie, jedno tylko sami uciekli dla zdrowia swego. 8Tam gdy oni trędowaci przyszli aż na koniec obozu, weszli do jednego namiotu i najedli się i napili, a nabrawszy stamtąd śrebra, złota i szat, szli i skryli to. Potym się wrócili i weszli do drugiego namiotu, a nabrawszy także, odeszli i pokryli. 9Zatym rzekł jeden ku drugiemu: Dzień tan jestci dobrego poselstwa, a tak niedobrze czynimy, iż tak długo milczymy, bo jeśli będziem czekać aż się będzie rozedniewać, tedy zostaniemy winni. A przetoż pódźmy, a opowiedzmy to w domu królewskim. 10A także przyszedszy, zawołali na wrotnego miesckiego, oznajmując i opowiedając: Poszlichmy do obozu syryjskiego, a otochmy nie naleźli nikogo tak, iż nie słychać namniejszego człowieka, jedno konie i osły powiązane, a namioty jako były. 11Tedy wrotni zawołali i opowiedzieli to w domu królewskim. 12A tak wstawszy król w nocy rzekł do służebników swoich: Powiem wam teraz co to uczynili Syrjanie. Wiedzą, iżechmy my są barzo głodni. A przetoż wyszli z obozu, a pokryli się w polu dlatego, iż gdybychmy my wyszli z miasta, żeby nas żywo pojmali, a miasto wzięli. 13Ale odpowiedział jeden z służebników jego: Panie poślimy na szpiegi ty pięć koni, które zostały. Abowiem ze wszytkiej wielkości izraelskiej nie zostało ich już więcej, bo pozdychały od głodu jako i iny lud. 14A tak, wziąwszy dwa wozy z końmi, posłał król do obozu syryjskiego rozkazując, aby szli a dowiedzieli się rzeczy pewnej. 15Tedy oni szli za nimi aż do Jordanu, a po wszytkiej drodze znaleźli pełno szat i naczynia, które pomiatali Syrjanie kwapiąc się. Potym się oni posłowie wrócili i oznajmili to królowi. 16Zatym wyszedszy lud, rozerwali co było w obozie syryjskim i przedawali miarę mąki za sykl, a dwie mierze jęczmienia też za jeden sykl, według słowa Pańskiego. 17Ale król, książę ono, które go trzymało, uczynił przełożonym nad braną, którego lud podeptał w branie i tamże umarł, jako mu powiedział mąż Boży, na ten czas, gdy był król u niego. 18Na tenże czas powiedział był mąż Boży królowi, iż dwie mierze jęczmienia, a jednę miarę mąki jutro o tym czasie będą kupować w branie Samarjej. 19A ono książę odpowiedziało było: Iż chociażby też Pan otwarł okna niebieskie, izali by to być mogło? A on mu na to powiedział: Oto ty jutro oglądasz to na oko, ale tego jeść nie będziesz. 20I także się stało, że go lud podeptał w branie, a tamże umarł.